Któregoś kolejnego popołudnia.
2 posters
Strona 1 z 3
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Któregoś kolejnego popołudnia.
Dominik siedział na łóżku, oparty plecami o ścianę. O kolana opierał książkę na której trzymał plik kartek. Lauren był na swoim wieczornym spotkaniu z lekarzem, więc miał przynajmniej z godzinę lub dwie. Wolno obracał długopis w palcach nadal lekko wahając się czy w ogóle to robić. W sumie Diabełek uznał, że to konieczne więc musiał mu wierzyć...
"W sumie dawno tego nie robiłem. Ostatnio zanim jeszcze poznałem Rico, prowadziłem wtedy dziennik, ale potem pisanie o moich uczuciach nie było by rozsądne, nie w wojsku, nie w miejscu gdzie jako takiej prywatności po prostu nie ma.
Mam napisać o tamtym dniu. W sumie na początku to był zwykły dzień. Ćwiczenia, wszystko jak zawsze. Wezwanie na misję. W sumie nigdy nie opowiadałem o mojej rodzinie. Znaczy nie tej rodzonej ale tej prawdziwej z którą żyłem od lat.
Było nas ośmiu, ja jako dowódca i 7 moich ludzi. Może nie powinienem był być dowódcą, sam już nie wiem...
Taylor był najstarszy, właściwie rok starszy ode mnie, choć niższy stopniem. Nigdy nie chciał dowodzić... Zawsze, na każdej przepustce romansował z absolutnie każdą dziewczyną która posłała mu choćby uśmiech. Miał obsesję na punkcie broni palnej. Wiedział o niej absolutnie wszystko i chyba potrafił posługiwać się każdym rodzajem. No i lubił strzelać możliwie dużo i często stąd nazywaliśmy go Trigger.
Charlie'go nazywaliśmy Sleeper - zawsze, dzień w dzień trzeba było go budzić bo ani apel ani budzik nie były w stanie poderwać go z łóżka. Wyznaczaliśmy sobie dosłownie dyżury tydzień po tygodniu kto będzie go budził... Miał młodziutką żonę i dwójkę bliźniaczych , siedmioletnich synów...
Denis Duval.. przez te inicjały wszyscy wołali go DD, Mat potem stwierdził że to jak irytująca blondynka z jakiejś głupiej kreskówki. Potem DD zawsze wkurzał się na to przezwisko. Był rudy i jego włosy zawsze zwijały się w drobne loczki wszystko jedno jak krótko by ich nie obcinał. Nawet gdy kiedyś się ogolił to te dwu milimetrowe odrosty wyglądały jak mini kółeczka na jego skórze, najczęściej nosił czapkę nawet w lecie.
Simon był najmłodszy w naszej grupie. Dołączył zaledwie 3-4 lata temu. Miał nieziemską słabość do słodyczy i zdarzało mu się nawet w nocy wymykać do stołówki by coś UPIEC. Śmiał się że to przez matkę, która miała cukiernię. Przez to dostał przydomek Sweet i o dziwo zawsze się śmiał że to jedno z milszych przezwisk jakie miał. Był całkiem miłym chłopcem, faktycznie słodkim i mimo wszystko niewinnym.
Arthur był z nami od lat. Młodszy ode mnie zaledwie dwa lata. Raczej cichy i spokojny, był naszym oficerem taktycznym. Nazywaliśmy go Game właśnie przez te jego zdolności. Był bi i od pierwszego dnia jak tylko Simon się pojawił wodził za nim oczami. Docierali się powoli, ale i tak byłem pewien, że w końcu będą razem...
Mat - Matthew niedawno kończył 22 lata. Nie byłem na jego urodzinach.. nie potrafię spojrzeć mu w oczy.. przez wzgląd zarówno na niego jak i na siebie.
No i Ricardo.. mój Rico...
Ten dzień był całkiem zwykły, tak się zaczął. Krótko po wezwaniu zapakowali nas do samolotu. To nie coś takiego jak zwykłe samoloty. Bardziej jak taki towarowy. Tył jest pusty z ławeczkami, a podłoga otwierana i wyskakuje się w powietrzu, podobnie jak czasem na filmach pokazują...
Lecieliśmy parę godzin. Chłopacy spali, albo rozmawiali... my czytaliśmy książkę. Kryminał akurat na te parę godzin. Nie dokończyliśmy go wtedy.. chciałem pojechać na cme.. tam gdzie... gdzie oni teraz są i przeczytać mu te parę stron... Przed skokiem narzekał, że teraz cały czas będzie myślał nad rozwiązaniem... naprawdę chciałem pojechać i mu je doczytać ale, nie potrafiłem.. i chyba nadal nie potrafił bym. Nadal mam tą książkę. Leży w szufladzie nocnego stolika. Mam też nieśmiertelniki ich wszystkich...niby nie powinienem ale ukradłem je od koronera. Musiałem mieć coś ich, po prostu musiałem.
Odznaczyli mnie medalem honoru...i dostałem awans. W sumie nawet nie pamiętam całej ceremonii ani niczego co działo się w okół mnie po powrocie. Mam wrażenie jak bym cały ten czas przespał, jak by mnie nie dotyczył...
Po wyskoku paręnaście minut szybowaliśmy. Mieliśmy tylko małe spadochrony, takie tylko by wylądować. Zwykle w tym kraju jest ciepło, duszno wręcz.. ale była noc i od lasu wiało takim.. chłodem. Potem zaczęło lać. Nagle takie oberwanie chmury, przemokliśmy w sekundy. O wiele trudniej przedzierać się przez las gdy nic nie widać na odległość ramienia...w dodatku zrobiło się zimno... Pół nocy szliśmy w kierunku miejsca gdzie była osada i nasz cel.. mieliśmy rozpoznać i zabezpieczyć teren. Dopiero ce weszliśmy między budynki. Pokazałem im pozycje, gdzie mieli iść, obróciłem głowę i... i nie wiem co się stało. Po prostu nie wiem...
Nagle gdzieś z prawej był bardzo jasny błysk i.. i coś mnie uderzyło i odrzuciło w bok na ścianę... Ja... nie wiem co.. co się działo... Nic nie słyszałem tylko szum i deszcz, nie wiem jak długo nie mogłem się ruszyć. Potem podniosłem głowę i.. wszędzie było błoto, deszcz i..i płynąca uliczką dziwna, czerwona woda...
i.. i moi chłopcy... i..."
Przerwał nagle z cichym krzykiem rzucając i książką i plikiem kartek o ścianę. Zerwał się z łóżka i prawie biegiem wypadł z pokoju z hukiem zatrzaskując drzwi. Na korytarzu prawie kogoś przewrócił ale nie miał teraz siły z nikim rozmawiać. Wybiegł na dwór, skupiając się tylko nad tym by dobiec jak najdalej i najszybciej i by nie myśleć.
"W sumie dawno tego nie robiłem. Ostatnio zanim jeszcze poznałem Rico, prowadziłem wtedy dziennik, ale potem pisanie o moich uczuciach nie było by rozsądne, nie w wojsku, nie w miejscu gdzie jako takiej prywatności po prostu nie ma.
Mam napisać o tamtym dniu. W sumie na początku to był zwykły dzień. Ćwiczenia, wszystko jak zawsze. Wezwanie na misję. W sumie nigdy nie opowiadałem o mojej rodzinie. Znaczy nie tej rodzonej ale tej prawdziwej z którą żyłem od lat.
Było nas ośmiu, ja jako dowódca i 7 moich ludzi. Może nie powinienem był być dowódcą, sam już nie wiem...
Taylor był najstarszy, właściwie rok starszy ode mnie, choć niższy stopniem. Nigdy nie chciał dowodzić... Zawsze, na każdej przepustce romansował z absolutnie każdą dziewczyną która posłała mu choćby uśmiech. Miał obsesję na punkcie broni palnej. Wiedział o niej absolutnie wszystko i chyba potrafił posługiwać się każdym rodzajem. No i lubił strzelać możliwie dużo i często stąd nazywaliśmy go Trigger.
Charlie'go nazywaliśmy Sleeper - zawsze, dzień w dzień trzeba było go budzić bo ani apel ani budzik nie były w stanie poderwać go z łóżka. Wyznaczaliśmy sobie dosłownie dyżury tydzień po tygodniu kto będzie go budził... Miał młodziutką żonę i dwójkę bliźniaczych , siedmioletnich synów...
Denis Duval.. przez te inicjały wszyscy wołali go DD, Mat potem stwierdził że to jak irytująca blondynka z jakiejś głupiej kreskówki. Potem DD zawsze wkurzał się na to przezwisko. Był rudy i jego włosy zawsze zwijały się w drobne loczki wszystko jedno jak krótko by ich nie obcinał. Nawet gdy kiedyś się ogolił to te dwu milimetrowe odrosty wyglądały jak mini kółeczka na jego skórze, najczęściej nosił czapkę nawet w lecie.
Simon był najmłodszy w naszej grupie. Dołączył zaledwie 3-4 lata temu. Miał nieziemską słabość do słodyczy i zdarzało mu się nawet w nocy wymykać do stołówki by coś UPIEC. Śmiał się że to przez matkę, która miała cukiernię. Przez to dostał przydomek Sweet i o dziwo zawsze się śmiał że to jedno z milszych przezwisk jakie miał. Był całkiem miłym chłopcem, faktycznie słodkim i mimo wszystko niewinnym.
Arthur był z nami od lat. Młodszy ode mnie zaledwie dwa lata. Raczej cichy i spokojny, był naszym oficerem taktycznym. Nazywaliśmy go Game właśnie przez te jego zdolności. Był bi i od pierwszego dnia jak tylko Simon się pojawił wodził za nim oczami. Docierali się powoli, ale i tak byłem pewien, że w końcu będą razem...
Mat - Matthew niedawno kończył 22 lata. Nie byłem na jego urodzinach.. nie potrafię spojrzeć mu w oczy.. przez wzgląd zarówno na niego jak i na siebie.
No i Ricardo.. mój Rico...
Ten dzień był całkiem zwykły, tak się zaczął. Krótko po wezwaniu zapakowali nas do samolotu. To nie coś takiego jak zwykłe samoloty. Bardziej jak taki towarowy. Tył jest pusty z ławeczkami, a podłoga otwierana i wyskakuje się w powietrzu, podobnie jak czasem na filmach pokazują...
Lecieliśmy parę godzin. Chłopacy spali, albo rozmawiali... my czytaliśmy książkę. Kryminał akurat na te parę godzin. Nie dokończyliśmy go wtedy.. chciałem pojechać na cme.. tam gdzie... gdzie oni teraz są i przeczytać mu te parę stron... Przed skokiem narzekał, że teraz cały czas będzie myślał nad rozwiązaniem... naprawdę chciałem pojechać i mu je doczytać ale, nie potrafiłem.. i chyba nadal nie potrafił bym. Nadal mam tą książkę. Leży w szufladzie nocnego stolika. Mam też nieśmiertelniki ich wszystkich...niby nie powinienem ale ukradłem je od koronera. Musiałem mieć coś ich, po prostu musiałem.
Odznaczyli mnie medalem honoru...i dostałem awans. W sumie nawet nie pamiętam całej ceremonii ani niczego co działo się w okół mnie po powrocie. Mam wrażenie jak bym cały ten czas przespał, jak by mnie nie dotyczył...
Po wyskoku paręnaście minut szybowaliśmy. Mieliśmy tylko małe spadochrony, takie tylko by wylądować. Zwykle w tym kraju jest ciepło, duszno wręcz.. ale była noc i od lasu wiało takim.. chłodem. Potem zaczęło lać. Nagle takie oberwanie chmury, przemokliśmy w sekundy. O wiele trudniej przedzierać się przez las gdy nic nie widać na odległość ramienia...w dodatku zrobiło się zimno... Pół nocy szliśmy w kierunku miejsca gdzie była osada i nasz cel.. mieliśmy rozpoznać i zabezpieczyć teren. Dopiero ce weszliśmy między budynki. Pokazałem im pozycje, gdzie mieli iść, obróciłem głowę i... i nie wiem co się stało. Po prostu nie wiem...
Nagle gdzieś z prawej był bardzo jasny błysk i.. i coś mnie uderzyło i odrzuciło w bok na ścianę... Ja... nie wiem co.. co się działo... Nic nie słyszałem tylko szum i deszcz, nie wiem jak długo nie mogłem się ruszyć. Potem podniosłem głowę i.. wszędzie było błoto, deszcz i..i płynąca uliczką dziwna, czerwona woda...
i.. i moi chłopcy... i..."
Przerwał nagle z cichym krzykiem rzucając i książką i plikiem kartek o ścianę. Zerwał się z łóżka i prawie biegiem wypadł z pokoju z hukiem zatrzaskując drzwi. Na korytarzu prawie kogoś przewrócił ale nie miał teraz siły z nikim rozmawiać. Wybiegł na dwór, skupiając się tylko nad tym by dobiec jak najdalej i najszybciej i by nie myśleć.
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Wracał z terapii, nie czując się najweselej. Z jednej strony był z siebie dumny - dużo ćwiczył, unikał jedzenia i chudł, piękniejąc w oczach. Ale z drugiej strony czuł się podle - obiecał, że będzie zdrowy, a jego dzienniczek żywnościowy świecił pustkami. W tym tempie chyba nie pojedzie do rodziców za szybko.
Był już niemal koło pokoju, kiedy nagle wybiegł z niego Dominic, biegnąc wręcz na oślep. Uniósł rękę, by do niego pomachać, ale mężczyzna w ogóle go nie zauważył - do tego stopnia, że nawet go popchnął. Z sykiem uderzył o ścianę i spojrzał za nim, rozmasowując obolały kark. Co mu się stało?!
Nieco urażony wszedł do pokoju, jeszcze w progu obracając się i oglądając za swoim współlokatorem, ale Dominica już nie było.
Kiedy tylko zamknął drzwi, od razu zauważył kilka kartek rozsypanych po podłodze. Najwyraźniej spadły z łóżka Dominica, kiedy tak gwałtownie wybiegł. Pochylił się i pozbierał wszystko, już po chwili siadając i z ciekawości czytając, co takiego na nich jest.
Im więcej czytał, tym bardziej nieswojo się czuł. Wiedział, że powinien od razu odlożyć wszystko i nawet nie patrzeć na te karki, ale kiedy już zaczął - nie mógł się oderwać. Nigdy nie wiedział, co takiego działo się z Dominiciem, dlaczego niby był w szpitalu? Ale teraz mógł się domyślać. Wojskowy w szpitalu psychiatrycznym? Na pewno coś się stało... ale kim był Rico?
Lauren zagryzł wargę, niepewnie patrząc na ostatnią stronę. Czy nie powinein iść poszukać Doma? WYbiegł tak nagle. Może pisał akurat te wspomnienia? Źle się poczuł?
Chłopak szybko odłożył kartki i wybiegł z pokoju, biegnąc na dwór. To jedyne miejsce, które przyszlo mu do głowy. Może będzie ćwiczył?
Był już niemal koło pokoju, kiedy nagle wybiegł z niego Dominic, biegnąc wręcz na oślep. Uniósł rękę, by do niego pomachać, ale mężczyzna w ogóle go nie zauważył - do tego stopnia, że nawet go popchnął. Z sykiem uderzył o ścianę i spojrzał za nim, rozmasowując obolały kark. Co mu się stało?!
Nieco urażony wszedł do pokoju, jeszcze w progu obracając się i oglądając za swoim współlokatorem, ale Dominica już nie było.
Kiedy tylko zamknął drzwi, od razu zauważył kilka kartek rozsypanych po podłodze. Najwyraźniej spadły z łóżka Dominica, kiedy tak gwałtownie wybiegł. Pochylił się i pozbierał wszystko, już po chwili siadając i z ciekawości czytając, co takiego na nich jest.
Im więcej czytał, tym bardziej nieswojo się czuł. Wiedział, że powinien od razu odlożyć wszystko i nawet nie patrzeć na te karki, ale kiedy już zaczął - nie mógł się oderwać. Nigdy nie wiedział, co takiego działo się z Dominiciem, dlaczego niby był w szpitalu? Ale teraz mógł się domyślać. Wojskowy w szpitalu psychiatrycznym? Na pewno coś się stało... ale kim był Rico?
Lauren zagryzł wargę, niepewnie patrząc na ostatnią stronę. Czy nie powinein iść poszukać Doma? WYbiegł tak nagle. Może pisał akurat te wspomnienia? Źle się poczuł?
Chłopak szybko odłożył kartki i wybiegł z pokoju, biegnąc na dwór. To jedyne miejsce, które przyszlo mu do głowy. Może będzie ćwiczył?
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Biegł na oślep, po prostu przed siebie, tylko po to by się zmęczyć, by nie myśleć, nie wspominać. Parę razy potknął się na załamaniach terenu, o jakiś korzeń czy kamień, ale nie miał zamiaru się zatrzymywać.
Przy drugim okrążeniu terenu w końcu nie zdołał utrzymać równowagi. Zahaczył o jakiś korzeń i upadł na kolana, rozdzierając koszulę na ramieniu o chropowatą korę rosnącego obok drzewa.
Odrzucił głowę w tył krzycząc i po chwili obrócił się uderzając pięścią w drzewo i znów i znów...
W końcu oparł czoło o korę oddychając szybko przez rozchylone usta i mrugając oczami. Nie miał zamiaru się rozklejać, nie miał powodu prawda? Nie myślał o niczym co by do tego skłaniało...
Usiadł na piętach odchylając głowę w tył i oddychając głęboko z zamkniętymi oczami.
Przy drugim okrążeniu terenu w końcu nie zdołał utrzymać równowagi. Zahaczył o jakiś korzeń i upadł na kolana, rozdzierając koszulę na ramieniu o chropowatą korę rosnącego obok drzewa.
Odrzucił głowę w tył krzycząc i po chwili obrócił się uderzając pięścią w drzewo i znów i znów...
W końcu oparł czoło o korę oddychając szybko przez rozchylone usta i mrugając oczami. Nie miał zamiaru się rozklejać, nie miał powodu prawda? Nie myślał o niczym co by do tego skłaniało...
Usiadł na piętach odchylając głowę w tył i oddychając głęboko z zamkniętymi oczami.
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Nigdzie nie widział Dominica, mimo, że rozglądał się uważnie. Był już na polance, na której mężczyzna zawsze biegał i ćwiczył, ale nie było go tutaj. Ruszył powoli przed siebie, niepewny, gdzie powinien iść. Może wcale go tu nie ma? Nagle usłyszał krzyk, dobiegający zza jakiegoś drzewa rosnącego na skraju polany. To z pewnością on.
Od razu pobiegł w jego kierunku ile tylko miał sił (a tych jakoś zadziwiająco mniej niż zazwyczaj). Choć widok był dziwny, Lauren w jakiś sposób się tego spodziewał. Nie do końca wiedział o co chodzi, ale jeśli bolesnymi wspomnieniami było to, co znalazł na tych kartkach, to Dominic musi chyba teraz mieć jakąś traumę. Lub przypomnienie traumy? Nie wie zbyt jak to działa.
Niemal natychmiast uklęknął obok niego i objął go mocno.
- Dominic? Co się stało? - zapytał niepewnie, dopiero teraz dostrzegając zakrwawioną rękę. Od razu przytulił go jeszcze mocniej, głaszcząc go po włosach. Jego to zawsze to uspokajało... może na Dominica też podziała?
Od razu pobiegł w jego kierunku ile tylko miał sił (a tych jakoś zadziwiająco mniej niż zazwyczaj). Choć widok był dziwny, Lauren w jakiś sposób się tego spodziewał. Nie do końca wiedział o co chodzi, ale jeśli bolesnymi wspomnieniami było to, co znalazł na tych kartkach, to Dominic musi chyba teraz mieć jakąś traumę. Lub przypomnienie traumy? Nie wie zbyt jak to działa.
Niemal natychmiast uklęknął obok niego i objął go mocno.
- Dominic? Co się stało? - zapytał niepewnie, dopiero teraz dostrzegając zakrwawioną rękę. Od razu przytulił go jeszcze mocniej, głaszcząc go po włosach. Jego to zawsze to uspokajało... może na Dominica też podziała?
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Nie zauważył jak Lauren do niego podchodził. Nie słyszał do dopóki go nie dotknął i się nie odezwał.
Zadrżał gdy otoczyły go szczuplutkie ramionka. Przez chwilę siedział w bezruchu, zanim w końcu bezsilnie jęknął i otoczył ramionami chudą talię i przycisnął chłopaka ciasno do siebie opierając czoło o jego ramię.
Czuł że drżą mu ramiona i zagryzł usta walcząc ze sobą.
W końcu jednak nie był w stanie dłużej się opierać, zwłaszcza gdy delikatne palce zaczęły przesuwać się przez jego włosy.
Wtulił twarz ciaśniej w klatkę piersiową chłopaka płacząc bezgłośnie.
Zadrżał gdy otoczyły go szczuplutkie ramionka. Przez chwilę siedział w bezruchu, zanim w końcu bezsilnie jęknął i otoczył ramionami chudą talię i przycisnął chłopaka ciasno do siebie opierając czoło o jego ramię.
Czuł że drżą mu ramiona i zagryzł usta walcząc ze sobą.
W końcu jednak nie był w stanie dłużej się opierać, zwłaszcza gdy delikatne palce zaczęły przesuwać się przez jego włosy.
Wtulił twarz ciaśniej w klatkę piersiową chłopaka płacząc bezgłośnie.
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Nie do końca wiedział, jakiej reakcji ma się spodziewać. Chyba najgorsze co mogłoby się stać, to gdyby Dominic go odepchnął. Chwila bezruchu i ciszy trwała chyba wieczność. Ale w końcu mężczyzna poruszył się i ku uldze Lauren, objął go i się przytulił. Od razu zaczął głaskać go bardziej pewnie, pochylając się lekko by też się przytulić. Co miał zrobić w tej sytuacji? Dominic nie odzywał się, więc może nie chciał o niczym rozmawiać i potrzebował jedynie czyjejś obecności? W końcu tego lekarze nie mogą zapewnić... ale Lauren może! Uśmiechnął się lekko, ale szybko jego uśmiech znikł, gdy nagle poczuł, że koszulka mu wilgotnieje. Czy to możliwe, że... ale lepiej nie będzie pytał. Taki męski facet pewnie nie czułby się komfortowo, gdyby mu wypominać tę czynność. Zamiast tego lekko ucałował jego skroń i dalej go głaskał.
- Wszystko już będzie dobrze - szepnął tylko, nie wiedząc czy ma siedzieć cicho czy jednak nie.
- Wszystko już będzie dobrze - szepnął tylko, nie wiedząc czy ma siedzieć cicho czy jednak nie.
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Przez dłuższy czas siedział nieruchomo, ciasno przytulając do siebie Lauren i starając się opanować.
W końcu pochylił głowę bardziej wycierając palcami oczy i powoli odsuwając się od chłopaka. Uśmiechnął się do niego słabo i odezwał cicho, lekko ochrypłym od płaczu głosem
- Dziękuję.. i przepraszam...
Rozejrzał się, pierwszy raz zauważając powoli zapadający zmrok
- Chyba.. powinniśmy już wracać...?
W końcu pochylił głowę bardziej wycierając palcami oczy i powoli odsuwając się od chłopaka. Uśmiechnął się do niego słabo i odezwał cicho, lekko ochrypłym od płaczu głosem
- Dziękuję.. i przepraszam...
Rozejrzał się, pierwszy raz zauważając powoli zapadający zmrok
- Chyba.. powinniśmy już wracać...?
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Od razu uśmiechnął się do niego, starając się wyglądać jak najbardziej ślicznie i uroczo, jak tylko potrafi. Może to jakoś by zwróciło uwagę Dominica...
- Nie martw się i nie przepraszaj - odparł, wstając gdy tylko mężczyzna zaproponował powrót. Wcale nie chciał wracać. Tak przyjemnie było poprzytulać się do niego i być w dodatku obejmowanym... uśmiechnął się jednak, by nie zdradzać, że robi mu się przykro. Puścił go i odsunął się. Może jednak Dominic nie chciał jego dotyku i była to jego chwilowa słabość?
No właśnie. Bo przecież Dominic ma jakiegoś tam Ricarda. Wydął lekko wargi, na sekundę odwracając wzrok. No i po co by mu był potrzebny taki grubas jak on?
- Trzeba wracać, bo nas zaczną szukać...
- Nie martw się i nie przepraszaj - odparł, wstając gdy tylko mężczyzna zaproponował powrót. Wcale nie chciał wracać. Tak przyjemnie było poprzytulać się do niego i być w dodatku obejmowanym... uśmiechnął się jednak, by nie zdradzać, że robi mu się przykro. Puścił go i odsunął się. Może jednak Dominic nie chciał jego dotyku i była to jego chwilowa słabość?
No właśnie. Bo przecież Dominic ma jakiegoś tam Ricarda. Wydął lekko wargi, na sekundę odwracając wzrok. No i po co by mu był potrzebny taki grubas jak on?
- Trzeba wracać, bo nas zaczną szukać...
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Wstał powoli i z zaskoczeniem spojrzał na swoją dłoń, gdy poczuł piekący ból. Zmarszczył lekko brwi przyglądając się opuchniętym, podrapanym knykciom, ale wzruszył tylko lekko ramionami.
Posłał Lauren delikatny uśmiech i złapał go za rękę powoli prowadząc w stronę budynku
- Albo zrobi się zimno i się przeziębisz...
Usilnie patrzył przed siebie zanim cicho się odezwał
- Dziękuję że za mną przyszedłeś...
Posłał Lauren delikatny uśmiech i złapał go za rękę powoli prowadząc w stronę budynku
- Albo zrobi się zimno i się przeziębisz...
Usilnie patrzył przed siebie zanim cicho się odezwał
- Dziękuję że za mną przyszedłeś...
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Przygryzł lekko wargę, starając się nie uśmiechnąć szeroko gdy Dominic chwycił go za dłoń. Może jednak go lubi? Od razu za nim poszedł, mimo wszystko czując się nieco nie na miejscu, bo Dominic w ogóle się nie odzywał.
Może czuł się skrępowany i zawstydzony... w końcu jednak mężczyzna się odezwał, a Lauren omal zaskoczony nie podskoczył. Szybko dotknął jego ramienia i przysunął się, uśmiechając się delikatnie.
- Nie ma za co... może to początek przyjaźni? - zapytał, ale słysząc zbyt wiele nadziei w swoim głosie szybko, dodał, by Dominic się nie zorientował:
- A poza tym powinniśmy iść do pielęgniarki, aby opatrzyła twoją dłoń. Po drodze, dobrze?
Może czuł się skrępowany i zawstydzony... w końcu jednak mężczyzna się odezwał, a Lauren omal zaskoczony nie podskoczył. Szybko dotknął jego ramienia i przysunął się, uśmiechając się delikatnie.
- Nie ma za co... może to początek przyjaźni? - zapytał, ale słysząc zbyt wiele nadziei w swoim głosie szybko, dodał, by Dominic się nie zorientował:
- A poza tym powinniśmy iść do pielęgniarki, aby opatrzyła twoją dłoń. Po drodze, dobrze?
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Drgnął lekko gdy chłopak prawie że przytulił się do jego ramienia. Dawno nie był z nikim tak fizycznie blisko. Nagły powrót takiego w sumie troskliwego dotyku, mimo wszystko za każdym razem nim poruszał.
- Na pewno tak...
Nadal wstydząc się swoich czerwonych oczu i samego faktu, że płakał przy kimś sięgnął na ślepo i przygarnął Lauren do swojego boku, mruknął cicho
- Nie wiem czy warto zawracać jej głowę.. to nic takiego, nic nie złamałem...
- Na pewno tak...
Nadal wstydząc się swoich czerwonych oczu i samego faktu, że płakał przy kimś sięgnął na ślepo i przygarnął Lauren do swojego boku, mruknął cicho
- Nie wiem czy warto zawracać jej głowę.. to nic takiego, nic nie złamałem...
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Dominic nawet się do niego nie odwrócił, więc kiedy nagle jego silne ramię zacisnęło się wokół niego, aż westchnął zaskoczony i zerknął na twarz mężczyzny, który jednak cały czas patrzył przed siebie. Uśmiechnął się niepewnie i równie niepewnie przytulił się, cały czas jednak patrząc na Dominica, w razie gdyby jego reakcja była negatywna.
- Ale to i tak trzeba, wda się jakieś zakażenie lub coś... to nawet rękę można stracić! To po drodze, długo nie zajmie...
- Ale to i tak trzeba, wda się jakieś zakażenie lub coś... to nawet rękę można stracić! To po drodze, długo nie zajmie...
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
W końcu spojrzał na przytulonego do swojego boku chłopaka
- Wierz mi Lauren, miałem o wiele gorsze obrażenia niż tylko podrapana dłoń...
Uśmiechnął się lekko, aż zaskoczony taką troską. Bo miał wrażenie że delikatny chudzielec faktycznie się nim przejmował
- No dobrze. Jeśli cię to uspokoi możemy wejść po drodze do pielęgniarki..
- Wierz mi Lauren, miałem o wiele gorsze obrażenia niż tylko podrapana dłoń...
Uśmiechnął się lekko, aż zaskoczony taką troską. Bo miał wrażenie że delikatny chudzielec faktycznie się nim przejmował
- No dobrze. Jeśli cię to uspokoi możemy wejść po drodze do pielęgniarki..
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Nie odsuwał się ani nie krzywił, więc był to dobry znak. To znaczyło, że chyba lubił Lauren, prawda? A przynajmniej taka miał nadzieje. Może mu się uda? I znajdzie w końcu chłopaka... który by go kochał bezgranicznie!
- Absolutnie tak! A to nie jest wojsko tylko oaza spokoju, więc nie można tak chodzić z zakrwawioną ręką - posłał mu miły uśmiech, kierując się prosto do pielęgniarki.
Nie wydawało mu się, aby Dominic w ogóle chciał rozmawiać o tym zdarzeniu. Pewnie woli więc uprzejme pominięcie tego ciszą. Tylko jak pominąć tego Rico? Lauren zagryzł wargę, zirytowany.
- Absolutnie tak! A to nie jest wojsko tylko oaza spokoju, więc nie można tak chodzić z zakrwawioną ręką - posłał mu miły uśmiech, kierując się prosto do pielęgniarki.
Nie wydawało mu się, aby Dominic w ogóle chciał rozmawiać o tym zdarzeniu. Pewnie woli więc uprzejme pominięcie tego ciszą. Tylko jak pominąć tego Rico? Lauren zagryzł wargę, zirytowany.
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Przewrócił lekko oczami, ale pozwolił się "pociągnąć" w stronę korytarza w którym wiedział, że jest pokój pielęgniarski. Westchnął cicho
- Ktoś jeszcze w ogóle tam będzie? Wydaje mi się, że jest już dość późno...
A pominąwszy to niezbyt mu się uśmiechało zdawanie sprawozdania z całej tej sytuacji Diabełkowi. A pielęgniarka na pewno doniesie lekarzowi, że zrobił sobie coś z ręką...
- Ktoś jeszcze w ogóle tam będzie? Wydaje mi się, że jest już dość późno...
A pominąwszy to niezbyt mu się uśmiechało zdawanie sprawozdania z całej tej sytuacji Diabełkowi. A pielęgniarka na pewno doniesie lekarzowi, że zrobił sobie coś z ręką...
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Zatrzymał się tuż przed drzwiami pielęgniarki i spojrzał na niego, unosząc lekko brew. Pielęgniarek jest trzy, czyżby Dominic nie wiedział? Przychodzą na zmianę, tak, by zawsze jedna była na noc, a czasem nawet dwie.
- Oczywiście, że tak! Zawsze są... to szpital, Dom... - posłał mu uśmiech i zacisnął na chwilę mocniej palce na jego dłoni. Puścił go jednak po kilku sekundach i zapukał do drzwi, zza których po chwili rozległo się donośne "proszę!".
Wszedł do pomieszczenia pielęgniarki, zerkając czy Dominic na pewno za nim idzie. Chudziutka pielęgniarka siedziała przy swoim biurku, która najwyraźniej jeszcze przed chwilą oglądała jakiś serial na swoim małym telewizorku. Na ich widok uśmiechnęła się i szybko wstała, podchodząc.
- Dobry wieczór, czy coś się stało, Lauren?
Lauren nie wiedział, jak to działało, ale ta pielęgniarka znała imiona i nazwiska każdego pacjenta, nawet, jeśli pierwszy raz widziała go na oczy. Szybko uśmiechnąl się i pociągnął Dominica za nadgarstek.
- Dominic się skaleczył... czy mogłaby pani go opatrzeć?
- Oczywiście, że tak! Zawsze są... to szpital, Dom... - posłał mu uśmiech i zacisnął na chwilę mocniej palce na jego dłoni. Puścił go jednak po kilku sekundach i zapukał do drzwi, zza których po chwili rozległo się donośne "proszę!".
Wszedł do pomieszczenia pielęgniarki, zerkając czy Dominic na pewno za nim idzie. Chudziutka pielęgniarka siedziała przy swoim biurku, która najwyraźniej jeszcze przed chwilą oglądała jakiś serial na swoim małym telewizorku. Na ich widok uśmiechnęła się i szybko wstała, podchodząc.
- Dobry wieczór, czy coś się stało, Lauren?
Lauren nie wiedział, jak to działało, ale ta pielęgniarka znała imiona i nazwiska każdego pacjenta, nawet, jeśli pierwszy raz widziała go na oczy. Szybko uśmiechnąl się i pociągnął Dominica za nadgarstek.
- Dominic się skaleczył... czy mogłaby pani go opatrzeć?
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Przewrócił oczami i uśmiechnął się lekko na to strofowanie ze strony Lauren. Nie miał pojęcia jak to wszystko wygląda od tej bardziej fizycznie medycznej strony. Nigdy nie był w innym szpitalu niż takie polowe opatrywanie ran (swojego pobytu po ostatnim wypadku nawet nie pamiętał).
- Skoro tak mówisz.. jakoś nie myślałem o tym czy ktoś tu będzie...
Oczywiście wszedł za Lauren do pokoju pielęgniarki. Zmarszczył lekko nos na charakterystyczny, szpitalny zapach - zawsze go nie cierpiał, a ostatnio przyprawiał go o mdłości.
Westchnął i pozwolił Lauren pociągnąć się głębiej do pomieszczenia i w stronę kozetki, pozwalając chłopakowi załatwić gadanie.
- Oczywiście, że mogę Lauren. Proszę usiądź Dominicu.
Kobieta zajęła się wyjmowaniem czegoś z szafki, a Dom przysiadł na brzeżku kozetki, pochylając się w stronę Laurenciusa z lekkim uśmieszkiem
- Niezbyt lubię tego typu lekarzy...
- Skoro tak mówisz.. jakoś nie myślałem o tym czy ktoś tu będzie...
Oczywiście wszedł za Lauren do pokoju pielęgniarki. Zmarszczył lekko nos na charakterystyczny, szpitalny zapach - zawsze go nie cierpiał, a ostatnio przyprawiał go o mdłości.
Westchnął i pozwolił Lauren pociągnąć się głębiej do pomieszczenia i w stronę kozetki, pozwalając chłopakowi załatwić gadanie.
- Oczywiście, że mogę Lauren. Proszę usiądź Dominicu.
Kobieta zajęła się wyjmowaniem czegoś z szafki, a Dom przysiadł na brzeżku kozetki, pochylając się w stronę Laurenciusa z lekkim uśmieszkiem
- Niezbyt lubię tego typu lekarzy...
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Lauren od razu usiadł obok Dominica, czując się w obowiązku, by dotrzymać mu towarzystwa i pocieszyć w niedoli. Pewnie nie będzie go boleć odkażanie czy cokolwiek, czym pielęgniarka zamierza się zająć - w końcu Dom to duży mężczyzna, w dodatku wojskowy. Ale Lauren i tak nigdzie się nie rusza i zamierza posiedzieć z Domem. Uśmiechnął się do niego lekko.
- To pielęgniarka - odpowiedział łagodnie, nie chcąc, by Dominic się stresował. Może lekarze zaliczają się w jakiś sposób do jego traumy, co wtedy...?
Pielęgniarka powyciągała kilka rzeczy i w końcu sięgnęła po dłoń Doma. Zacmokała, jakby miała przed sobą małego, rozrabiającego chłopca i spojrzała na niego karcąco.
- A jak to się stało, co? - sięgnęła po wacik i płyn odkażający, zaczynając przemywać dłoń mężczyzny.
Lauren właściwie nie wiedział, skąd te ranki i obtarcia. Milczał więc i spojrzał niepewnie na Doma.
- To pielęgniarka - odpowiedział łagodnie, nie chcąc, by Dominic się stresował. Może lekarze zaliczają się w jakiś sposób do jego traumy, co wtedy...?
Pielęgniarka powyciągała kilka rzeczy i w końcu sięgnęła po dłoń Doma. Zacmokała, jakby miała przed sobą małego, rozrabiającego chłopca i spojrzała na niego karcąco.
- A jak to się stało, co? - sięgnęła po wacik i płyn odkażający, zaczynając przemywać dłoń mężczyzny.
Lauren właściwie nie wiedział, skąd te ranki i obtarcia. Milczał więc i spojrzał niepewnie na Doma.
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Zerknął z zainteresowaniem na siedzącego obok chłopaka. Wydawał się zdecydowanie CIĄGNĄĆ w jego stronę. Mimo wszystko to było zdecydowanie miłe, znów mieć kogoś kto się przejmował. Co prawda jego chłopcy nie okazywali tego w taki otwarty sposób, ale odczucia pozostawały te same.
Uśmiechnął się lekko na komentarz
- Wiem że pielęgniarka Lauri...
Wyciągnął rękę i objął delikatne ramionka chłopaka, jednocześnie pozwalając pielęgniarce oglądać swoją drugą dłoń. Zaskoczył go lekko.. dziwny sposób traktowania - ciekawe czy pielęgniarka do wszystkich odnosiła się tak dziecinnie?
Uniósł brew i odezwał się z cieniem kpiny w głosie, ciekaw reakcji
- Uderzyłem w drzewo.
Uśmiechnął się lekko na komentarz
- Wiem że pielęgniarka Lauri...
Wyciągnął rękę i objął delikatne ramionka chłopaka, jednocześnie pozwalając pielęgniarce oglądać swoją drugą dłoń. Zaskoczył go lekko.. dziwny sposób traktowania - ciekawe czy pielęgniarka do wszystkich odnosiła się tak dziecinnie?
Uniósł brew i odezwał się z cieniem kpiny w głosie, ciekaw reakcji
- Uderzyłem w drzewo.
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Uważał, że pielęgniarka była bardzo miła. Kojarzył jedną, starą bulwę, która na każdego krzyczała i mówiła, że na pewno próbowali sobie zrobić krzywdę. Ta była może ciut infatylna, ale przynajmniej przyjazna.
Chociaż nie spodziewał się objęcia, więc na chwilę zamilkł, patrząc na Doma. Szybko jednak się uśmiechnął. Być może Dominic w ten sposób chciał mu podziękować za troskę? Na wszelki wypadek zerknął na pielęgniarkę, która przecież była świadkiem wszystkiego, ale ta była zajęta swoją robotą. Przechylił lekko głowę, tak, by oprzeć się o Dominica ale jednocześnie mieć wymówkę- że musiał to zrobić, by spojrzeć na niego do góry.
Kiedy jednak usłyszał kpinę w głosie Dominica, niemal od razu się odsunął. Spojrzał na pielęgniarkę, która przygryzła lekko wargę i widać było, że doskonale zdaję sobie sprawę z tonu tej wypowiedzi. Co, jeśli zachowanie Dominica w stosunku do niego też było takie? Kpiące? Wbił spojrzenie w podłogę, woląc już się więcej nie narażać.
- No tak... zdarza się, prawda? - odezwała się w końcu pielęgniarka i uśmiechnęła się do mężczyzny, wyrzucając do metalowej miseczki waciki. Sięgnęła po bandaż, delikatnie obwiązując jego dłoń.
- No, to następnym razem jak będziesz właził na drzewa, to uważaj, hm?
Chociaż nie spodziewał się objęcia, więc na chwilę zamilkł, patrząc na Doma. Szybko jednak się uśmiechnął. Być może Dominic w ten sposób chciał mu podziękować za troskę? Na wszelki wypadek zerknął na pielęgniarkę, która przecież była świadkiem wszystkiego, ale ta była zajęta swoją robotą. Przechylił lekko głowę, tak, by oprzeć się o Dominica ale jednocześnie mieć wymówkę- że musiał to zrobić, by spojrzeć na niego do góry.
Kiedy jednak usłyszał kpinę w głosie Dominica, niemal od razu się odsunął. Spojrzał na pielęgniarkę, która przygryzła lekko wargę i widać było, że doskonale zdaję sobie sprawę z tonu tej wypowiedzi. Co, jeśli zachowanie Dominica w stosunku do niego też było takie? Kpiące? Wbił spojrzenie w podłogę, woląc już się więcej nie narażać.
- No tak... zdarza się, prawda? - odezwała się w końcu pielęgniarka i uśmiechnęła się do mężczyzny, wyrzucając do metalowej miseczki waciki. Sięgnęła po bandaż, delikatnie obwiązując jego dłoń.
- No, to następnym razem jak będziesz właził na drzewa, to uważaj, hm?
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Uśmiechnął się i mocniej zacisnął ramię w okół Lauren. Zerknął na niego zaskoczony gdy nagle się odsunął, jednak pielęgniarka odwróciła jego uwagę.
Zamrugał zaskoczony taką odpowiedzią, po czym roześmiał się głośno - nie spodziewał się po małej kobietce takiego refleksu
- Święta racja.. obiecuję już nie wszczynać bójek z drzewami.
Gdy skończyła opatrywać jego dłoń wstał z kozetki, od razu chwytając Lauren za rękę.
- Dziękujemy.
Zamrugał zaskoczony taką odpowiedzią, po czym roześmiał się głośno - nie spodziewał się po małej kobietce takiego refleksu
- Święta racja.. obiecuję już nie wszczynać bójek z drzewami.
Gdy skończyła opatrywać jego dłoń wstał z kozetki, od razu chwytając Lauren za rękę.
- Dziękujemy.
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Pielęgniarka od razu się uśmiechnęła z ulgą. Po chwili sięgnęła po coś do szuflady biurka i wręczyła to Dominicowi - małą nalepkę z uśmiechniętym chłopcem trzymającym strzykawkę.
- Dla grzecznego pacjenta. Dobrej nocy życzę!
Lauren dość niepewnie uśmiechnął się Dominica, ale kiedy ten wziął go za rękę od razu poczuł się lepiej. Może mu się tylko wydawało i wszystko jest w porządku?
- Do widzenia - pożegnał się z pielęgniarką i wyszedł z Domem, uśmiechając się do niego.
- Jaka ładna naklejka.
- Dla grzecznego pacjenta. Dobrej nocy życzę!
Lauren dość niepewnie uśmiechnął się Dominica, ale kiedy ten wziął go za rękę od razu poczuł się lepiej. Może mu się tylko wydawało i wszystko jest w porządku?
- Do widzenia - pożegnał się z pielęgniarką i wyszedł z Domem, uśmiechając się do niego.
- Jaka ładna naklejka.
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Kobieta zdecydowanie zaskoczyła go na tyle, że wyszedł bez słowa. Zamrugał na komentarz Lauren i roześmiał się cicho
- Hmm.. ładna mówisz?
Podał nalepkę chłopakowi, nadal lekko się uśmiechając
- Proszę. Taki słodki drobiazg bardziej pasuje do ciebie niż do mnie nie sądzisz?
Zerknął na zabandażowaną dłoń testowo poruszając palcami, westchnął cicho. To było zdecydowanie głupie... ale nawet nie do końca zdawał sobie sprawę, że uderzył w to drzewo. Heh dobrze, że przynajmniej lewą ręką...
- Hmm.. ładna mówisz?
Podał nalepkę chłopakowi, nadal lekko się uśmiechając
- Proszę. Taki słodki drobiazg bardziej pasuje do ciebie niż do mnie nie sądzisz?
Zerknął na zabandażowaną dłoń testowo poruszając palcami, westchnął cicho. To było zdecydowanie głupie... ale nawet nie do końca zdawał sobie sprawę, że uderzył w to drzewo. Heh dobrze, że przynajmniej lewą ręką...
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Uśmiechnął się szeroko, biorąc od niego nalepkę i chwilę jej się przyglądając. Od teraz ta naklejka to jego skarb osobisty numer jeden! W końcu to prezent od Dominica! Szybko schował swój skarb do kieszeni i spojrzał na niego zadowolony.
- Dziękuje.... to chyba czas iść już do pokoju?
Nie czekając na jego odpowiedź skierował się w stronę przeciwną, gdzie znajdował się ich pokój. Bo w sumie co innego mieli do roboty jak wrócić?
- Dziękuje.... to chyba czas iść już do pokoju?
Nie czekając na jego odpowiedź skierował się w stronę przeciwną, gdzie znajdował się ich pokój. Bo w sumie co innego mieli do roboty jak wrócić?
Neco- Admin
- Liczba postów : 740
Join date : 06/08/2011
Re: Któregoś kolejnego popołudnia.
Wyrównał krok tak by iść swobodnie obok chłopaka, nadal trzymając go za rękę.
w pokoju rozejrzał się i westchnął cicho na widok książki i kartek odłożonych równiutko na swoim nocnym stoliku. Miał nadzieję, że Lauren mimo wszystko nie czytał jego bazgrołów. Chyba nie bo zachowywał się zupełnie normalnie...
Puścił drobną dłoń i spojrzał na niego pytająco
- chyba już dość późno... chcesz pójść pierwszy się wykąpać?
w pokoju rozejrzał się i westchnął cicho na widok książki i kartek odłożonych równiutko na swoim nocnym stoliku. Miał nadzieję, że Lauren mimo wszystko nie czytał jego bazgrołów. Chyba nie bo zachowywał się zupełnie normalnie...
Puścił drobną dłoń i spojrzał na niego pytająco
- chyba już dość późno... chcesz pójść pierwszy się wykąpać?
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Strona 1 z 3
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|